O tym, jak znalazłem nowy zawód

Ktoś
Ktoś

Na początku parę słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, gdzie wszyscy patrzą na mnie jak w tęczę. A na czym jak na czym ale na patrzeniu – jako czujny (acz cyniczny) obserwator rzeczywistości – znam się jak mało kto. Właściwie to nawet jak nikt. A niewykluczone, że nawet bardziej. Albowiem i w tym przypadku (podobnie jak w tysiącach innych, o których skromnie zamilczę) stanowię klasę sam dla siebie.

Tak się jednak składa, że temperatura w sposób bezczelny (i ironiczny) dąży w kierunku zera. Czyli w kierunku, którego zasadniczo nie popieram i któremu się z całą stanowczością sprzeciwiam jako nie prowadzącego do niczego przyjemnego. Co jest zasadniczo sprzeczne z moją filozofią życiową, i jako takie będzie przeze mnie ignorowane. Który to szczytny cel zamierzam osiągnąć poprzez nie wychodzenie na zewnątrz. Ponieważ jednak czujna (acz cyniczna) obserwacja rzeczywistości w pomieszczeniu to zwykłe podglądactwo (a od tego mamy innych specjalistów) zdecydowałem się tymczasowo zmienić zawód. Akurat zupełnie przypadkowo dowiedziałem się, że Bubu zakłada jakiś zespół i już po kilku dniach intensywnych prób byliśmy gotowi na nasz pierwszy publiczny występ. Jestem całkiem pewien, że nie zgadlibyście jak dużą sumę można otrzymać za to, że się przestanie grać.

podziel się:

Pozostałe wiadomości