Nie liczmy godzin i lat. I tak wygra smok

Na początek parę słów o mnie. Jestem Kimś. Mieszkam w TVN-ie, albowiem tak to już jest urządzone, że każdy musi gdzieś mieszkać. Taka na przykład Mazurówna to mieszka w zasadzie w Paryżu. I to w szesnastu mieszkaniach.

To się nazywa kobieta wielkiego formatu. Nic zresztą dziwnego albowiem na osiągnięcie tegoż miała nieco czasu.

Z drugiej strony ja bym jej akurat lat nie liczył. Po części dlatego, że nie wypada, a po części, że do końca nie wiem jak. No bo na takim na przykład Uranie rok trwa 84 lata*, na Jowiszu 11. Na Wenus to wprawdzie tylko 224,65 dni, ale tam jeden dzień to jest dłuższy niż rok albowiem trwa dni 243.

Zresztą co tam kosmos (chociaż w wypadku Mazurówny, jako istoty nie z tej ziemi, jest to całkiem zasadne). Nawet na własnym podwórku nie potrafimy dojść do porozumienia w sprawie tak podstawowej jak godzina. Taki Juliusz Cezar, na przykład, był głęboko przekonany, że godzina to jedna dwunasta czasu pomiędzy wschodem a zachodem słońca, co w oczywisty sposób sprawiało, że godzina w listopadzie absolutnie nie była tym samym, co godzina w lipcu. Zresztą czego należy się spodziewać po człowieku, którego rodacy przenieśli początek roku z marca na styczeń albowiem odczuwali potrzebę skrócenia czyjejś kadencji. Trudno też ustalić, który mamy rok. Generalnie opinie wahają się od 5773, przez 2012, 1433, aż po 13.0.0.0.0.** A w głosowaniu i tak generalnie wygrałby smok.

Różne są również teorie na temat liczby minut w godzinie i godzin w dobie, o sekundach nawet nie wspomniawszy.

A jaki z tego morał?

Głównie taki, że czas jest rzeczą umowną. A rzeczy umowne podlegają negocjacji. Czego sobie i Wam życzę.*Czego należało się zresztą spodziewać po czymś, co ma 27 księżyców. **Przynajmniej do 13.0.0.0.0. 4 ahau 3 kankina. Kiedy to – o ile wierzyć Majom – problem roku stanie się całkowicie nieistotny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości